M

 

Migawki. Przed oczyma pojawiają się migawki. Już dawno czyjś ślub nie sprawił mi tyle radości. Stan ducha jaki był naszym udziałem z pewnością nie mógł być tylko przypadkiem – jestem pewien, iż działo się coś wielkiego, coś świętego. Patrzyłem na nich dzień cały, obserwowałem ich ulotne spojrzenia, wyczuwalne oznaki, działo się coś szczególnego. 

 

Przed oczami pojawiają się migawki – wycinki tego dnia. Zaszywam się w moim małym biurze, aby spróbować na nowo z tych migawek, które teraz są już pojedynczymi zdjęciami ułożyć zapis tego dnia. Proste to nie będzie…ale z pewnością sprawi niemałą przyjemność…

 

Znacie takiego ludka jak Adam Strug? To śpiewak ludowy. Żyje i ma się dobrze. Jeździ po Polsce i rozmawia z ludźmi. Z tych rozmów powstaje muzyka. Pan Adam bowiem szuka starych pieśni, nie tych, które zapisane przechodziły z pokolenia na pokolenie, ale tych, które były dziedziczone uchem i sercem. Szuka pieśni które są wyłącznie w głowach ludzi z którymi się spotyka. Zastanawiałem się ile osób pamięta stare ludowe pieśni, te które śpiewała np brababka przy kołysce, te które dziedziczone zapisywane były wyłącznie w kolejnej osobie. Co się stało – że zostało ich tak niewiele…?

 

Był taki czas,  że było ich w świecie za dużo. Ludzie przechodzili wobec nich obojętnie. Mijały dni, miesiące, lata – to zobojętnienie doprowadzało do zapomnienia. Teraz trzeba szukać tych ludzi poświęcając miesiące by odnaleźć kilka pieśni. Z tymi starymi pieśniami jest jak z fotografiami. Jest ich dziś w świecie za dużo – obojętnieją nam obrazy, które mijamy. Kiedyś w przyszłości będziemy ich szukać po ludziach.  

 

Patrząc na Adama – widzę w nim właśnie takiego włóczykija, który chodzi od wsi do wsi, od domu do domu i próbuje odnajdywać kadry, które dla ludzi z pozoru nic nie znaczą. Co tydzień w innej rodzinie próbuje wyszukiwać wśród ludzi tych najprostszych a zarazem najpiękniejszych emocji. Tych emocji, o których inni zapominają, lub na nie nie zwracają uwagi w pędzie dnia do którego przyzwyczaja nas świat. To właśnie jest prawdziwa fotografia.

 

Anita – tutaj muszę ciut improwizować bo nie znam jej na tyle aby napisać elaborat. 12 godzin to zbyt mało by poznać człowieka, ale wystarczająco dużo by usłyszeć co ci szumi w głowie. A ona ma w głowie buszujący wiatr. Patrzyłem a jej rzeźby, zestawiałem w głowie z innymi zapamiętanymi obrazami aby znaleźć klucz. Oczywiście klucza nie ma – bo Anita to artysta poszukujący. Zestawia ze sobą różne stylistyki, formy, aby z nich tworzyć nową merytorykę przesiąkniętą jej ideologią. Próbowałem nawet w jednym dyptyku zestawić kilka jej prac w jedno – ale dostałem ochrzan od pewnego Łowcy fotografa, że na Podhalu nie zestawia się Sacrum z Profanum – musiałem odpuścić wobec pojawiającej się krytyki 🙂

 

Zerknijcie zatem na tę kilka zdjęć jak na historię poszukiwania tego co w życiu ważne. Na drogę potrzebną do zapamiętania tych fotografii jak się zapamiętuję te nie zapisane pieśni w głowie, i tylko tam. To historia pewnego wielkiego pradawnego lasu, który żyje swoim życiem. Jest w nim para kochanków, jest jeleń i jest łowca i są zwierzęta żyjące w nieskazitelnej symbiozie…    

 

  

 

 

 

 

 

 

Comments
Add Your Comment

CLOSE MENU